A.

Share your story

Pomimo zastosowanej antykoncepcji, zaszłam w ciążę. Brałam tabletki. Zachorowałam - brałam przez ten czas zarówno antybiotyki, jak i paracetamol. Wiedziałam, jaki może być tego skutek, ale szczerze w niego wątpiłam. Zbagatelizowałam. Zachowałam się nieodpowiedzialnie.

Od początku czułam, że coś było nie tak. Już kilka dni po stosunku czułam bardzo specyficzny ból piersi, taki, jakiego nie czułam jeszcze nigdy. Bolały to właściwie za mało powiedziane - piekły, paliły. Już to wzmogło moje wątpliwości i strach.

Kilka dni po zakończonym opakowaniu tabletek, kiedy nie przychodziło oczekiwane krwawienie (które zawsze, jak w zegarku, pojawiało się trzy dni po zakończeniu opakowania), praktycznie już wszystko wiedziałam. Pojawiały się co prawda delikatne i krótkie skurcze, pobolewanie w podbrzuszu, takie jakie czuje się czasem przed okresem, dlatego jeszcze uspokajałam siebie, że może to nie ciąża. Przeczekałam siedem dni do czasu, gdy powinnam zacząć kolejne opakowanie, krwawienie jednak wciąż się nie pojawiło. Przez ten czas piersi wciąż bolały. Kolejnego dnia pobiegłam do apteki po test ciążowy, oczywiście wciąż próbując wmówić sobie, że to przecież niemożliwe, że to coś nie tak z hormonami. Na teście zobaczyłam dwie kreski. Nie było mowy o pomyłce.

Zawsze chciałam mieć dzieci, ale teraz było na nie zbyt wcześnie. Jestem młoda, dopiero zaczęłam pracować - i do tego w firmie, z którą wiążę wielkie nadzieje i o której marzyłam. Mimo to nie zarabiam zbyt wiele. Do tego moja relacja z partnerem jest dość skomplikowana. Nie mam pojęcia jak zareagowałby na wiadomość o dziecku. Absolutnie nie czułam się gotowa na bycie rodzicem, i wiedziałam że to samo odczuwa mój partner. Wiedziałam, że chciałabym zapewnić dziecku dom pełen miłości, ciepła, z OBOJGIEM rodziców i w dobrych warunkach. Nie bylibyśmy w stanie spełnić tego teraz. Decyzja była prosta i natychmiastowa.

O Women on Web wiedziałam już od dawna, wiele czytałam na temat organizacji przy okazji różnych akcji społecznościowych, dlatego od razu wiedziałam dokąd udać się po pomoc. Konsultacja była szybko, przesłałam datek (niższy niż przewidywany, ponieważ na więcej niestety nie mogłam sobie pozwolić) i czekałam. Bardzo panikowałam, bardzo się bałam. Trwało to wszystko około dwóch tygodni. Kiedy przyszły tabletki, byłam ledwie w piątym tygodniu ciąży.

Przez cały ten czas czułam się okropnie. Jedyne na co miałam siłę to sen. Nie jadłam, bo miałam nudności. Byłam ciągle zmęczona, opuchnięta z niewyspania (choć spałam całą noc i popołudnia po powrotach z pracy), z obolałymi piersiami. Co mnie bardzo dziwiło to dziwne skurcze w podbrzuszu, dość silne, tępe.

W końcu, na początku szóstego tygodnia, udało mi się zorganizować i przezwyciężyć panikę. Poprosiłam jedyną przyjaciółkę, aby pomogła mi i była przy mnie - tylko ona wiedziała, że jestem w ciąży. Wieczorem pewnej środy przyjęłam Mifepristone, a kolejnego dnia o tej samej porze - czyli około 18, pierwszą tabletkę Misoprostolu.

Po niespełna dwudziestu minutach zaczęłam czuć w podbrzuszu ból, a właściwie palenie. I wtedy poczułam też pewną ulgę, że oto wszystko działa, że to nie oszustwo, i wszystko będzie dobrze. Z przyjaciółką przygotowałyśmy film, lekkie przekąski, a dla mnie dodatkowo dużą butelkę wody, ibuprofen i dwa ciepłe koce na wypadek gorączki.

Krwawić zaczęłam po około dwóch godzinach. Na początku delikatnie, z czasem bardziej i bardziej. Chodziłam często do toalety, bo tam było mi lżej, krew mogła spływać swobodniej. Ból również narastał. Miałam nudności, ale delikatne, nie wymiotowałam. Zrobiło mi się zimno, miałam dreszcze, więc skorzystałam z koców i z czasem poczułam się lepiej. Powoli wypływały ze mnie skrzepki, ale dopiero w nocy, kiedy przyjaciółka wróciła do siebie, a do domu wrócił mój chłopak, wydawało mi się, że w toalecie zobaczyłam coś, co przypominało łożysko.
No ale właśnie, wydawało mi się.

Wyczerpana zasnęłam około drugiej, by z bólu obudzić się o piątej. Wydało mi się to dziwne, bo ból i krwawienie powinny znacznie osłabnąć po wydaleniu zarodka, ale nic takiego nie nastąpiło, zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że ból czasem bywał silniejszy. Myślałam jednak, że każda kobieta jest inna, więc może tak musiało być i u mnie. Całą noc i dzień przeżyłam na ibuprofenie.

Kolejnej nocy jednak budziłam się z bólu co chwilę. Biegałam do toalety jak szalona, nie wiedząc co się dzieje i czy może nie powinnam powiedzieć chłopakowi, że coś jest ze mną nie tak i jechać natychmiast do szpitala. Przez chwilę ból był naprawdę nieznośny, a krwawienie ogromne, prawie płakałam z bólu.

I nagle, po którejś z kolei wizycie w toalecie, wielki ból zniknął, tak jak i wielkie krwawienie. I zobaczyłam to, co z pewnością było tym, na co czekałam - wiedziałam już, że wszystko się powiodło. Noc przespałam już do końca na spokojnie.

Krwawiłam dwa tygodnie. Na początku mocno jak przy bardzo obfitym okresie, pod koniec używałam już tylko wkładek. Tydzień po ustaniu krwawienia pojawiło się jeszcze delikatne plamienie, które mnie wystraszyło (ryzyko infekcji), ale na szczęście nie towarzyszył mu ból i nic więcej nie miało miejsca.

Dokładnie po sześciu tygodniach od aborcji pojawiła się pierwsza naturalna miesiączka. Dopiero wtedy w pełni odetchnęłam czując, że wszystko się powiodło i jestem bezpieczna.

2016 Poland

Bałam się komplikacji, bo dokonałam tego samodzielnie - to jedyne, co wpłynęło na moje doświadczenia.

Did the illegality of your abortion affect your feelings?

Nie. Ma za to wpływ teraz - w momencie, gdy właśnie teraz w Polsce toczy się batalia o całkowity zakaz i penalizację dla kobiet dokonujących aborcji: jestem dużo bardziej wściekła, niż byłabym, gdybym nie przeżyła aborcji. Bo widzę, że to było dla mnie dobre rozwiązanie, widzę, że nie żałuję, i że nie można mi wmawiać, że inna decyzja byłaby lepsza.

How did other people react to your abortion?

O ciąży i aborcji wiedziała tylko moja przyjaciółka, która była ze mną, oraz bliska koleżanka z innego miasta. Obie w pełni popierały moją decyzję.

Ana Costa

Fiz o aborto com 7 semanas

Julia

Postanowiłam się podzielić swoją historią, ponieważ gdy szukałam informacji na…

Maria

Sou dona de mim.

Karolina B

Kiedy spóźniła mi się miesiączka ... Wtedy juz wiedziałam że to ciąża .

księżycowa23

Rozumiem wszystkie kobiety które chcą legalnie dokonać aborcji. Rozumiem że…

Mariafe Fer

Mi buena experiencia con el Misoprostol en un pais donde es ilegal abortar…

Daisy

I had an abortion about seven years ago when I was 16. I was in an abusive…

Warrior

Sinceramente eu não imaginei que passaria por isso esse ano. Mas sabia que um…

Miih Be

Dia 9 de Setembro de 2019 tive relação sexual desprotegida com meu noivo, ele…

Sarah

Because I could barely provide for the child I had already.

Claudia Aviles

i had an abortion, and 10 years later i became a mother. you have the right to…

Jamie

And I am so happy! I am so lucky that I had the choice to have an abortion! The…

Amanda

E não me arrependo, não se culpe por isso
Você é dona de si.
Eu sou bem jovem

Sabine Ryan

It's not as bad as you think. Please read my story!

Paola XD

Yo aborté en Chile, donde es ilegal. Tengo 29 años. Lo hice con medicamentos, a…

Macarena

Yo aborte , con oxapros en Buenos Aires tengo 24 años

Danna Elissa

ABORTAR PARA SER "LIBRES" NUEVAMENTE