Aktualizacja Rdzenia Google: jej wpływ na Women on Web i dostęp do aborcji

4 maja Google ujawnił wyniki swojej drugiej Aktualizacji Rdzenia. Na skutek tego, organizacja Women on Web doświadczyła 90% spadku ruchu na swojej stronie internetowej, co jest ogromnym spadkiem w porównaniu z poprzednimi aktualizacjami. Google zapewnia, że aktualizacje z założenia są neutralne, ale czy jest tak naprawdę?

Blog autorstwa Erin Hassard*

Na początku miesiąca Google ujawniło wyniki swojej drugiej od stycznia aktualizacji rdzenia, co jest standardową procedurą mającą miejsce kilka razy w roku, która według Głównego Bloga Google wprowadza „znaczące zmiany o szerokim zakresie” do algorytmów wyszukiwania. Te aktualizacje rdzenia przeprowadzane są w celu zapewnienia, że treści pojawiające się podczas wyszukiwania w Google są rzetelne i dokładne. Według bloga, zmiany te mają na celu jedynie poprawienie sposobu oceniania treści przez systemy Google, a nie celowe działanie na szkodę konkretnego sektora czy strony internetowej.

Jednakże, w przypadku portali takich jak Women on Web, te tak zwane neutralne aktualizacje ewidentnie stanowią zagrożenie związane z ograniczeniem dostępu do strony dla konkretnych grup. Women on Web, organizacja, która pomaga ponad 60,000 kobiet na całym świecie uzyskać dostęp do inaczej niedostępnej bezpiecznej aborcji telemedycznej, doświadczyła 90% spadku w ruchu na stronie internetowej na skutek aktualizacji, co jest ogromnym spadkiem w porównaniu z poprzednimi aktualizacjami. Konsekwencje zdrowotne tego spadku są wyjątkowo niepokojące, biorąc pod uwagę ich wpływ na główne usługi i osoby, które ich potrzebują. Jako, że jesteśmy w samym środku globalnej pandemii, moment wypuszczenia aktualizacji ma wyjątkowo druzgocące skutki. Podczas, gdy świat usiłuje przystosować się do życia w domu, kobiety potrzebują dostępu do aborcji telemedycznej bardziej niż kiedykolwiek. W przypadku  kobiet i osób niebinarnych, które zostaną przez ten problem dotknięte, pojawiają się pytania dotyczące metod wykorzystywanych do oceny treści i charakteru stronniczości wplecionej w omawiane aktualizacje. Google zapewnia, że aktualizacje są neutralne, ale czy to prawda?

Na liście opublikowanej przez Google, wyjaśniającej w jaki sposób treści są oceniane, kilka czynników zostało wyróżnionych i podzielonych na różne kategorie. „Treść i Jakość” to jeden z nagłówków, który zawiera oryginalne informacje, analizę badań, oraz dane na temat tego, jak bardzo tytuł strony jest pomocny/definiuje jej treść; wydaje się to być uzasadnionym podejściem do oceny trafności strony. Jednakże, kolejne wymienione kryterium to „czy jest to strona, którą chciałbyś dodać do zakładek, podzielić się ze znajomymi, lub polecić?”, kwestia, która z pewnością jest problematyczna w przypadku wrażliwych, osobistych problemów takich jak aborcja. Treści na stronie Women on Web przeznaczone są dla kobiet, które mieszkają w miejscach, gdzie dostęp do aborcji w ramach służby zdrowia jest ograniczony; niektóre treści nie mogą być udostępniane przez te kobiety z powodu narażenia ich na potencjalne ryzyko. Tak naprawdę poprzez takie działania narażają się one jeszcze bardziej. To tylko kilka niuansów, których Google najwyraźniej nie wzięło pod uwagę wyjaśniając sposób oceniania treści przez aktualizacje.

Po głębszym przestudiowaniu informacji na temat sposobu, w który aktualizacje dokonują zmian oceny treści, zauważyłam skrót, który stale się przewija. E-M-W (ang. E-A-T): Wiedza Specjalistyczna, Miarodajność oraz  Wiarygodność (ang. Expertise, Authoritativeness and Trustworthiness).

Na pierwszy rzut oka, wszystkie trzy to, po raz kolejny podkreślam, uzasadnione kryteria dostarczające informacje na temat skuteczności strony. Jednakże, jeśli zagłębimy się w temat trochę bardziej, zaczynamy zdawać sobie sprawę jak niejasne w rzeczywistości są elementy E-M-W. Na przykład, przyglądając się wyjaśnieniu, co składa się na treść specjalistyczną, napotykamy czynniki takie jak: Czy strona internetowa została napisana przez eksperta czy amatora? Czy istnieją dowody na zaangażowanie eksperta? Parametry wszystkich tych kryteriów ostatecznie pozostawione są własnemu rozważaniu: jeśli miałbyś zbadać stronę, czy opuściłbyś ja z poczuciem zaufania? Czy czułbyś się komfortowo przeglądając jej treści? Prawie wszystkie z tych rzekomo neutralnych sposobów oceny zabarwione są znacznym poziomem subiektywności. Można by się spierać, że nie powinien to być problem, skoro strona internetowa legalnie zatrudnia uznanych ekspertów w ramach usług, które świadczy. Jednak najwyraźniej nie jest tak do końca, ponieważ organizacja Women on Web działa od ponad 15 lat (dłużej, jeśli policzymy jej poprzedniczkę, Women on Waves), zatrudnia ponad 30 pracowników, w tym wiele lekarek, pracowniczek medycznych i pracowniczek doświadczonych  w działaniach non-profit. Z ich usług korzystają tysiące kobiet, a wszystko zaczyna się od wejścia na stronę internetową organizacji, co czyni jej zgodność z algorytmami wyszukiwania integralną częścią świadczonej usługi. Z tego względu, zarówno wiedza specjalistyczna jak i miarodajność nie powinny stanowić problemu.

Trzeci element, zaufanie, może sprawiać problem stronom takim jak WoW, zwłaszcza z tak dużą dozą wiarygodności pozostawioną subiektywnej interpretacji, ponieważ przedstawiane treści same w sobie są dla wielu osób kontrowersyjne. Aborcja to wyjątkowy i zarazem ważny problem, ponieważ ludzie, których brak zaufania do portalu internetowego wynika bezpośrednio z ich własnych przekonań, nie dostrzegają informacji, które obiektywnie są rzetelne. Słowo „zaufanie” w tym kontekście jest nieco niejasne, ponieważ istnieje kilka sposobów na zmierzenie zaufania, zwłaszcza online, gdzie możemy ocenić wyłącznie wyświetlane na stronie słowa. Z tego względu mogą wystąpić dodatkowe czynniki, które nie mają nic wspólnego z poziomem wiedzy, miarodajnością czy zaufaniem, na przykład, strona została napisana przez osobę używającą języka obcego, co według badań osłabia zaufanie. Rosnący w ostatnich latach sprzeciw przeciwko prawom do aborcji może również wpływać na zaufanie. Co więcej, obecne kryteria aktualizacji sprawiają, że takie subiektywne podejście wydaje się wystarczające do uznania strony WoW za niewartą zaufania.

Problemem jest sposób oceny treści przez aktualizacje rdzenia Google, które najwyraźniej nie biorą pod uwagę niuansów wymaganych do świadczenia specjalistycznych usług, jak w przypadku organizacji Women on Web. Czy aktualizacje Google biorą pod uwagę zagrożenie zdrowia lub urazy? Czy jedynie bazują na ilości wyszukiwań i popularności, co ma sens w przypadku biznesów lub portali generujących zyski, ale nie w przypadku stron, które – dzięki systemowej kontroli nad ciałami kobiet – potencjalnie tracą wiarygodność wyłącznie przez różnice w poglądach, bez względu jak rozległą wiedzę czy wysokie kwalifikacje posiadają jej pracowniczki. Naturalnie, firmy i organizacje mogą dokonać zakupu dokładniejszej instrukcji na temat tego, w jaki sposób Google monitoruje treści. Jednak czy w rękach portali i organizacji non-profit, świadczących usługi, które często nie są objęte wystarczającym dofinansowaniem, leży odpowiedzialność za wydawanie ostatnich pieniędzy na kwestie związane z przekonywaniem ludzi na temat rzetelności ich wiedzy? Czy kontrolerzy treści tacy jak Google nie powinni być zobowiązani do informowania swoich pracowników o bardziej złożonych sprawach dotyczących usług takich jak te świadczone przez portal Women on Web? Koniec końców to oni decydują, które strony internetowe są przerzucane na górne pozycje w ich wyszukiwarce.

Jakie więc są skutki? Oczywiście na to musimy poczekać. Z pewnością stwierdzić można, że mniej kobiet będzie miało dostęp do potencjalnie ratujących życie leków aborcyjnych, co jest poważnym zagrożeniem zdrowia występującym na całym świecie. Możemy także zakładać, że świadomość o aborcji i ogólne informacje o niej również zostaną dotknięte przez tę sytuację, co jest kolejnym bezpośrednim uderzeniem w stronę kobiet znajdujących się w najbardziej niebezpiecznych okolicznościach. Oznacza to, że potrzeba tutaj globalnego poparcia w celu zwalczania skutków najnowszej aktualizacji. Aby przywrócić i zapewnić dostępność dobrych jakościowo materiałów związanych ze zdrowiem seksualnym i reprodukcją, oraz aby taka sytuacja już więcej się nie powtórzyła, cyfrowi kontrolerzy treści tacy jak Google powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności.

Podsumowując, jeśli jest cokolwiek co można z tej całej sytuacji wynieść, to na pewno dzielenie się i wspieranie organizacji non-profit, a także usług, które nie mieszczą się w subiektywnych obszarach ocen algorytmów i tym samym nie otrzymują wsparcia, na które zasługują. Aborcja to jeden z najbardziej powszechnych zabiegów medycznych, a według Światowej Organizacji Zdrowia rocznie ponad 42 miliony kobiet na świecie korzysta z niego z różnych powodów. Jeśli kobieta nie ma dostępu do aborcji, zmuszona jest stosować niebezpieczne, zagrażające życiu środki, zatem dostępność tego zabiegu jest kluczowa. Należy dzielić się i rozpowszechniać informacje o organizacji Women On Web i jej podobnym organizacjom non-profit w celu dalszej pomocy osobom bez dostępu do bezpiecznej aborcji, usługi niezbędnej do zapewnienia odpowiedniego poziomu zdrowia kobiet.